sobota, 7 lipca 2007

pasywne. więzy rodzinne

 
image description                trzy_2008

image description                karolina_2008
image description
wandzia_2008  

  
 

Magdalena Ujma, Zamknięte w płci

Esencja
Daleka jestem od uznania, że istnieje esencja kobiecości. Mogłabym właściwie powiedzieć „nie wierzę”, bo jest to bardziej kwestia wiary niż przekonań powziętych na podstawie wymiernych danych. Na pewno nie wchodzą w grę bierność, uległość, brak własnego zdania, posługiwanie się raczej sercem niż rozumem, skłonność do empatii, wyrozumiałość, dążenie do opiekowania się bliźnimi, łagodność, brak agresji, dziecinność i cały ten zespół znanych na pamięć cech, przypisywanych kulturowo kobietom. Te, wśród którym obracam, są tak różne, że nie ma wspólnego mianownika, naprawdę nie. Wszystko zależy od... wszystkiego. Tak sądzę. Więc najpierw od wieku i pokolenia. A także od środowiska, miejsca, w jakim się wychowały i miejsca, w którym żyją. Nie ma jednej prawdy. Nie ma reguły. Przewidywalna i powtarzalna, układająca się w jakieś typy (to zawsze kusi), ale różnorodność.

Obraz
Gdy patrzę na „Pasywne”, to stopniowo zaczynam się domyślać, że odrzucam coś ważnego. Widzę jednocześnie potworną klatkę stereotypu i prawdę, która jest niewygodna, i – mówiąc szczerze – boli. Naprawdę bolą mnie duże obrazy, gdzie zawodzi reprezentacja, gdzie nie ma już farb, gdzie ostra linia ołówka podkreśla tylko zmarszczki, obwisłość skóry, przenikliwość spojrzenia i odruchowe zaciskanie ust, odruchowe bo praktykowane już tyle lat. Wycofanie się z malarstwa opowiada to, co gdyby zostało powiedziane inaczej, klasycznie, farbami, zostałoby zagadane i wchłonięte przez konwencję. Milczenie też po to, żeby ominąć patos, żeby nie składać żadnych hołdów Babce Polce, Matce Polce i Córce Polce – to byłoby potworne. Milczenie świadczy o braku języka, ale też jest szukaniem innego sposobu mówienia o ich doświadczeniu. O linii kobiecości, która ciągnie się przez polskie domy i każe przekazywać z pokolenia na pokolenie przekaz codziennego krzątania się i normalności, miłości i nienawiści, poświęceń i bólu, i ciepłych obiadów. Cierpienia, bo tak musi być, tak świat jest zbudowany, bo taka jest rola kobiety. Tego, że niewygodna, nie ma nawet sensu komentować.

Patrzenie nie jest już tak ważne. Może przeszkadzać, najważniejsze jest widzieć, a nie patrzeć. Widzenie skupione na cienkiej linii sznurującej usta, czy dziwnie przenikliwych, niebieskich oczach – przenikliwych, bo patrzących do wewnątrz, na linii złotego łańcuszka zwieńczonego krzyżem. Widzenie to wydobywa nagle z tępoty stereotypu konkretne osoby z ich doświadczeniem.

Małe kolorowe obrazy: przypisy. Cień na ścianie potęgujący krzyż trzymany nad głowami – to już opowieść.

Film: zasadnicze nieporozumienie trzech pokoleń kobiet związanych więzami krwi. Wzajemne przyciąganie i odpychanie. Bycie skazanym na siebie.

Cechy kobiecości według „Pasywnych”: zdolność do przetrwania wyraża się nie w sile, lecz w twardości. Umiejętność trzymania się życia, zbudowania skutecznej obrony.

Spadek
Wolałabym, żeby ten cykl nazywał się „Niewidzialne”. Niewidzialne, bo dlaczego nie są młode i wesołe, i tak dalej? Tak więc esencji nie ma, jest więzienie płci.

Mężczyźni są w stanie przekroczyć swoją płeć i wyobrazić siebie jako byt jej pozbawiony – oczywiście „uniwersalny”. Kobieta nie może tego zrobić. Niemożliwość kobiecej transcendencji jest znakiem rozpoznawczym systemu, w którym żyjemy.
Nic się z tym nie da zrobić?

Magdalena Ujma
3 marca 2006




Marcin Wilk, s/m. „Pasywne”

Najnowszy projekt Wojtka Kubiaka i Lidii Krawczyk pozornie odróżnia się od wcześniejszych realizacji: odrębnym tematem, próbą nowej formy, konstruowaniem innego języka. W istocie jednak Pasywne – tak jak ja je widzę – wpisuje się w pewien ciąg następujących po sobie sekwencji; pomysłem, którego skrawki można było obserwować już w Niezawodnych czy Lidce.

Pretekstem dla Pasywnych jest formułowana kulturowo-społecznie płeć (gender) wraz z całym ciężarem i brzemieniem. Słowo wywoławcze i zarazem tytuł wystawy odsyła nas do skojarzeń rejestrowanych w naszym kulturowym otoczeniu negatywnie. Pasywne, czyli podległe, bez inicjatywy; a dalej – oczekujące na ruch z drugiej strony, poddane, bezwładne.

Tautologia kryjąca się w nazwie wystawy jest oczywista. Pasywne ze wskazaniem na rodzaj żeński niosą tyle treści, co mokra woda czy cofanie się do tyłu. W naszej kulturze wszak Pasywne są bowiem kobiety (gender). I koniec kropka.

Z drugiej strony pasywność (nazywana i prowokowana na obrazach przez zbliżenia, brak koloru, wytrącanie z władzy artystów nad kształtem całości; doświadczana dodatkowo przez historie „strażniczek patriarchatu” zarejestrowanych na filmie wideo) jest tu kreślona tak wyraźną i mocną linią, że staje się karykaturą samej siebie. W trakcie naszej lektury pasywność eksploduje zatem, pokazując wszystkie dyskursywizowane przez sztukę rozkurcze kultury i porządku społecznego.

Te zabiegi stanowią rodzaj ciągłego zmagania z własnym otoczeniem. Tu trzeba tak biczować się rzeczywistością, by móc przemalowywać fotografowane rany, co – zapewniam – nigdy nie jest zadaniem prostym nawet dla doświadczonych w tym fachu. Sprzeczne emocje i postawy (np. strach i odwaga, wstyd i duma, miłość i nienawiść, zaangażowanie i obojętność) wpisane są nie tyle w dekonstruowaną rzeczywistość, ile w skutek, jaki dekonstrukcja odnosi w dziele, autorach, widzach.

Przekroczenie granicy kulturowego bólu przynosi w końcu mentalną rozkosz, przejście poza limit społecznej przyjemności sprawia z kolei psychiczny ból. Innymi słowy: ci zdobędą największą nagrodę, którzy oglądając Pasywne zgodzą się ponieść srogą karę.

Marcin Wilk
2 marca 2006

 

pasywne. więzy rodzinne
marzec-kwiecień 2006
galeria nova, kraków

DSCN2085DSCN2090DSCN2087DSCN2088DSCN2103DSCN2107  

 


Brak komentarzy: